Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

wtorek, 27 września 2016

Hey - Błysk [recenzja] ''Spałam, gdy się kończył świat...''

„Spałam, gdy się kończył świat’”... Oj, dreszcz jest i będzie przez długi czas. Z powodu mojej długiej absencji teraz nadrabiam swoje zaległości. W oczekiwaniu na nową płytę Comy z czeluści mojego umysłu wygrzebałem wiadomość, że Hey wydał nową płytę. Od razu zabrałem się do słuchania. Niektórzy mówią, że o Hey już nie warto łamać pióra, bo wiadomo, co trzeba napisać. Ja jednak zdecydowałem się ująć „Błysk” w kilka błyskotliwych, a może nie słów.




Co do okładki, to dostrzegam ostatnio, że artyści wybierają całkowity minimalizm przy tworzeniu swoich okładek. Okładka nowego krążka Hey doskonale wpisuje się w ten trend: zwykła okładka z jakimś napisem – tak w skrócie można ją opisać. Prezentuje słaby poziom? Niekoniecznie. Na pewno nie przyciąga, raczej kłuje w oczy swoim jaskrawym kolorem – w końcu błysk to błysk, i być może o to tu chodzi. Pomysł pewnie i ciekawy, ale do mnie nie trafia. Może rację mają ci, którzy mówią, że nieważne to, co jest z zewnątrz, liczy się wnętrze, dlatego przejdźmy do ‘’duszy’’ płyty.



Przed Panią Katarzyną Nosowską chylę czoła. Jest to postać wyjątkowa, której nie da się nie znać. Dlatego każdy nowy album grupy Hey jest dla mnie czymś wyjątkowym, a kiedy usłyszałem, że Hey ma powrócić do gitarowego grania, moje oczy zapaliły się niczym świeczki. Jednak tylko głupiec mógłby myśleć, że nowa płyta sięgnie do korzeni i znowu z naszych głośników będą leciały dźwięki grunge’a. 

Płyta otwiera się piosenką „Szum”, która jak żadna inna kojarzy mi się z samą wokalistką. Jest mocny klimat – pesymistyczny i budzący niepokój, wywoływany melodeklamacją Katarzyny Nosowskiej. Do tego z ogromnym ładunkiem emocji. Po prostu cudo! 

Nosowska nie skłamała w zapowiedziach, gdyż rzeczywiście mamy tutaj dużo gitarowego grania – przykładem tego mogą być „Szum” czy „Prędko, prędzej”. Szczególnie w tym drugim utworze robi wrażenie dobry riff oraz wyrazista solówka, bardzo przypominająca stary Hey. Przygotowując płytę, zespół postawił na rytmikę, dlatego punktem szczególnym jest tutaj sekcja rytmiczna.  Przewodzą wyraźny bas, idący w kierunku groove’u, oraz perkusja. Nie brak też hipnotyzujących melodii gitarowych i klawiszowych dźwięków, a co ważne, harmonii nadaje wyrazista elektronika, która nie burzy jednak spójności utworów ani nie przeszkadza innym instrumentom. 

Utwory są różnorodne: w jednych smaczkiem jest to, w innych tamto. Za jedną z lepszych piosenek uważam utwór „Cud” – bardzo łagodny, kojący, przywołujący baśniową nastrojowość. Podobnie otwierająca krążek piosenka „Błysk’’ tworzy niepowtarzalną atmosferę – słuchając jej, czułem się, jakbym szedł sam przez ciemny las, wkoło wszystko powoli się burzyło, a w uszach dzwonił tylko głos Nosowskiej. W kawałku „Prędko, prędzej” urzekły mnie powrót do stylu zespołu i wybitna solówka, w „Hej, hej, hej” – końcówka, gdzie pobrzmiewa wiele głosów ze szczyptą elektroniki. Za to daniem głównym dla każdego fana elektroniki i sprytnych innowacyjnych rozwiązań jest „I tak w kółko’”, piosenka aż kipiąca elektroniką i lekko psychodelicznymi rozwiązaniami. Szczerze powiedziawszy, przydałoby się więcej takich utworów – elektronicznych z mroczną, budzącą napięcie melodeklamacją Nosowskiej, bo już zdążyłem się otworzyć na nowe alternatywno-rockowe brzmienie Hey. 

A sama linia wokalna? Nosowska dużo kombinuje, ale jej wolno. Z pewnością nie nudzi słuchaczy. Raz mocno wykorzystuje chrypę, innym razem śpiewa niezwykle delikatnie. Czasem mogłoby się wydawać, że za dużo tu kombinacji, ale jest coś w jej głosie, co porywa. Bywa w utworach innych grup, że wokal jest tłem dla melodii, tutaj nie ma miejsca na takie zabiegi. Piosenkarka przewodzi swoim głosem, znacząco nadaje brzmienia, wypełnia muzykę. Efekt? To wydanie Nosowskiej z „Błysku” z dotychczasowych odsłon podoba mi się najbardziej.  


Jeżeli zna się dorobek Katarzyny Nosowskiej, wiadomym jest, że liryka jej utworów jest specyficzna. W tekstach z najnowszego albumu  porusza wiele kwestii, z tym że dominują teksty osobiste. Taką anegdotą może być tekst utworu „Ku Słońcu”, nawiązujący do historii jej matki, którą od niej usłyszała. To historia o panu, który zaczepił matkę artystki na ulicy Ku Słońcu w Szczecinie, pytając o jej sąsiada(Chyba tak to było!). Teraz ona kończy tę historię, opowiadając o Panu ciemnej karnacji – sir Alfonzo Moralezie, który przybył do Polski w poszukiwaniu lepszego życia. W utworach z krążka dużo również nawiązań do natury, ciekawych porównań i opisów. Najbardziej lirycznymi utworami są „Cud” i „Błysk”. Teksty nie są łatwe w odbiorze, chociaż w moim odczuciu łatwiejsze i lżejsze od tych z poprzednich albumów. Praktycznie każdy z utworów wywołał we mnie jakieś przeżycie. Wyjątkiem jest piosenka „Historie” – dużo słabsza na tle pozostałych . 



Bez wątpienia krążek „Błysk” pokazał, że zespół Hej, już kultowy na polskiej scenie, nadal potrafi proponować  świeże dźwięki, bawić się formą, poruszać odbiorcę tekstem i melodią, słowem: czerpać z muzyki to, co najlepsze. W efekcie utwory, które składają się na krążek, wywołują wiele ciepła, ale kiedy trzeba, pobudzają nas zimnym powiewem. Świetnie przenoszą w inną rzeczywistość, a przecież w sztuce o to chodzi. 

Jako że nie ma rzeczy doskonałych i zawsze można się do czegoś przyczepić (głównie okładka i „Historie”...), ja z czystym sumieniem płycie „Błysk” w skali 0-10 daję ocenę 9, i to nie za sprawą  samej wokalistki czy ze względu na dorobek i doświadczenie zespołu. Dobra robota to dobra robota! Zwłaszcza że od uznanych formacji zawsze oczekuje się wysokiego poziomu. Tu z pewnością został on utrzymany. Życzę z całego serca przynajmniej jeszcze jednej płyty tak dobrej jak ta, wielu koncertów i tego, że pewnego dnia znajdę się w tłumie podziwiającym Panią Nosowską. Powodzenia! 



Recenzja: Przemek Ustymowicz
Korekta: Mariola Rokicka 
Link do płyty na spotifyhttps: //play.spotify.com/album/5lmufalwSoEM9DQcDuVGet

Czytaj dalej »

wtorek, 20 września 2016

Akurat - Nowy Lepszy Świat [recenzja albumu]

Po czterech latach od wydania ostatniej płyty zespół Akurat powraca do nas z nowym albumem, tworzonym w Red House Studio. W  czasie tej przerwy  dużo  się działo: Piotr Wróbel brał udział w solowym projekcie, natomiast Wojtek Żółty z kapelą The Polish wydali wspólny album. Czy te muzyczne eskapady znalazły swój wydźwięk na płycie? Odpowiedź na to pytanie uzyskać można za każdym razem, gdy włącza się krążek, ponieważ bielszczanie przygotowali dla nas coś zupełnie innego, do czego „fan,fan,fan...” nie jest przyzwyczajony. Czy płyta okażę się nowym, lepszym muzycznym światem, czy też nie? Czy miłość będzie, czy nie będzie miłości?

Standardowo zacznę od okładki płyty, która zrobiona została starannie i z profesjonalnym rozmachem, a wykorzystano do niej wycinek ujęcia z teledysku singla „Nowy Lepszy Świat’’. Każdy „łasuch” płytowy będzie zadowolony z niestandardowego podejścia grafika i choć zaprezentowana wizja świata równie dobrze może zachwycać, jak i przerażać, okładka niewątpliwie odbiorcę zachwyci.
               

  Wielkie bum wokół Akurat zrobiło się po zaprezentowaniu singla promującego płytę. Singiel, zatytułowany tak samo jak płyta: „Nowy Lepszy Świat’’, przykuł uwagę ludzi nowością brzmienia. Ja jednak, przyzwyczajony do prostego gitarowego grania, nastawiony byłem sceptycznie, bo innowacyjne rozwiązania muzyczne nie pasowały mi do tego zespołu, który znam już od dawna. Przełomowy dla mnie okazał się singiel „Miłość’’ . Po odsłuchaniu tej piosenki nie byłem w stanie przestać włączać jej na nowo. Cały chodziłem w emocjach.
Pomyślałem wtedy, że może to zapowiedź ważnego wydarzenia muzycznego. Nie pozostało mi jednak nic innego jak cierpliwie poczekać do wydania albumu. Ukazał się on 9 września.
Co o samym albumie? Są w nim lepsze i gorsze momenty. Zrażą się na pewno te osoby, które stronią od unowocześniania brzmienia, elektroniki i innych tego typu rozwiązań.  Co prawda chwilami trochę przesadzono z wykorzystaniem elektroniki, jednak w połączeniu z resztą instrumentów broni się ona sama, a nawet dodaje smaczków, zwłaszcza gdy razem z sekcją dętą tworzy spójną, oryginalną całość.


Myślę, że najmocniejszą stroną muzyczną płyty jest właśnie sekcja dęta. Perfekcyjnie łączy elektroniczne motywy, tworząc klimat muzyki reggae. A że nie brakuje przy tym dobrej linii gitarowej oraz wyraźnego basu i rytmów perkusji, momentami słucha się tego bardzo przyjemnie.
No i oczywiście całość domyka głos Piotra Wróbla: delikatny i melancholijny, świetnie balansujący między dźwiękami. Z pewnością może utkwić w pamięci na długo, tak jak stało się w moim przypadku po solowym projekcie wokalisty.

Oddzielnie chciałbym odnieść się do utworu ‘’Miłość”, który ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Nie zaskakuje nas liryką na miarę wybitnych poetów, ale przekazuje prawdziwe i bardzo aktualne treści w delikatnym wydaniu. Kolejny raz okazuje się, że liryzm i prostota potrafią wyjątkowo poruszyć odbiorcę. Dużo ‘’miłości’’ znajduje się też w muzyce. Utwór jest subtelny, melancholijny, a na końcu wybucha, tak jak miłość. Coś pięknego!
Innymi utworami zasługującymi według mnie na wyróżnienie są „Klin” oraz „Butelki i Kamienie”

Zwłaszcza ten drugi utrzymany jest w klimatach gitarowej muzyki, które lubię.
Teksty może nie zachwycą zagorzałych miłośników poezji, gdyż brak tutaj skomplikowanych metafor, do rozszyfrowania których potrzebne wielogodzinne rozmyślania. Prezentują jednak dobry poziom i dotyczą problemów współczesnego człowieka. Mnie szczególnie ujęło przesłanie utworu „Miłość”, o czym już wcześniej wspominałem.  Drugim takim tekstem, na który trzeba zwrócić uwagę,  jest „Klin”. Wydaje się on osobistym tekstem Pana Piotra, który nadaje nam bardzo przejrzysty przekaz. Teksty są bardzo różnorodne, zatem każdy znajdzie w nich coś własnego. 

Niestety są tu też utwory przeciętne, np. „Sędzia” czy „Lato Festiwalowe”, które szczególnie nie przypadły do mojego gustu.


Podsumowując: albumowi należy się ogromny plus za wyrazistą sekcję dętą i nietuzinkowy głos Pana Piotra. Co do oceny, to trudno mi ją wystawić. Z jednej strony otrzymujemy dużo nowości i niespodzianek, nie zawsze jednak celnych i dopasowanych. Z drugiej strony dużo tu dobrych tekstów, obok kilku nieudanych – tzw. „zapchajdziur”.
Ostatecznie decyduję się na 6 z mocnym plusem. Myślę, że brzmienie albumu jest nowością, także dla muzyków, i musi jeszcze minąć trochę czasu, aby czuło się w tym lekkość.
Czekam na kolejny album, licząc, że pojawi się on w krótszym odstępie czasu. Życzę zespołowi powodzenia oraz udanego promowania albumu na koncertach. Mam nadzieję, że kiedyś gdzieś się spotkamy.


Recenzja - Przemek Ustymowicz
Korekta - Mariola Rokicka
Link do płyty na spotify: https://play.spotify.com/album/3rgQIHIzxAMHvSaL9gF8p1

Czytaj dalej »

Moja lista blogów