Roguc, znany głównie z twórczości
związanej z grupą Coma, na pewno szokuje formą swojej trzeciej solowej płyty.
Polski rockman i twardy sceniczny drapieżnik w swojej solowej twórczości
przemienia się we wrażliwą, niespełnioną osobę. Ogólny zamysł
niekonwencjonalności krążka polega na odejściu od formy muzyki jako rozrywki i
zamienieniu jej na sztukę, będącej czymś głębszym.
„J.P. Śliwa” jest dla mnie nie lada
wyzwaniem, a na pewno wyzwaniem pozostaje dla samego Roguckiego, który tak
właśnie określił tę płytę. Dołączony tekst dramatyczny oraz grafiki jego
autorstwa mają pobudzić naszą wyobraźnię oraz skłonić do refleksji, gdyż
podobnie jak sama płyta ukazują problemy pokolenia JP2, czyli generacji ludzi
będących rówieśnikami artysty.
Rozgrzewka zaczyna się bardzo dobrze!
Okładka jest jedną z lepszych grafik, które miałem przyjemność oglądać. Drobna
abstrakcja z nieprzesadzoną kolorystyką pozwala szybko wejść w klimat, w jakim
płyta jest utrzymana. Na pewno serce to adekwatny symbolem tematyki poruszonej
przez Roguckiego.
Zacznijmy od dźwięków, które z pewnością
nie są związane z brzmieniową prostotą muzyki rockowej. Otóż otrzymujemy ogrom
zróżnicowanych brzmień, zaczynając od syntezatorów i klawiszy, a kończąc na
standardowych sześciu strunach, których jednak nie słychać za wiele.
Niestety słuchacze mogą pogubić się w
formie muzycznej, z którą ja sam miałem problem – ciągłe wrażenie chaosu,
afektacji oraz niepotrzebnego skomplikowania formy. Nie wiem, czy jest to
celowy zabieg, czy po prostu lekka przesada i zabawa Roguckiego z dźwiękami,
która nie do końca wyszła płycie na dobre i może przypominać ona zabawę małego dziecka z zabawkami.
Oniemiałem, kiedy po utworze ''Mama 01''
nastąpił kawałek ''Emotions'' – może on wprawić w osłupienie niejednego
zatwardziałego znawcę muzyki, dodajmy: jakiejkolwiek. Następstwo mocnego
brzmienia oraz natłoku instrumentów po melancholijnym spacerze jest jak szok
termiczny. Całe szczęście utwór ''Emotions'' ratuje sama końcówka, która po
przearanżowaniu na nową piosenkę wyszłaby świetnie. Dlatego uważam, że płyta
jest to zlepek dobrych, lecz mało komercyjnych utwór oraz tych, które wyszył,
nie tak jakbym tego oczekiwał, a na pewno po zapowiedziach, przez artystę.
Zdziwieniem był dla mnie sam wykony
artysty, która popisał się świetną barwą głosu, który przekonująco wprowadza
nas w historię, co ostatnio nie należało do atutów
Roguckiego. Ciekawym rozwiązaniem było zaproszenie innych muzyków do
współpracy przy płycie: m.in w utworze ''Vision of Sound'' mamy okazję
posłuchać Klaudii Wieczorek, natomiast piosenkę ''Płyń'' wzbogacił
wokal Izoldy Sorenson.
Oczywiście propozycja takiej muzyki tchnie
świeżością. Lubię syntetyczne brzmienia wplatane w kulturę rockową, niestety
nie do końca udało się to naszemu artyście. Na płycie są momenty dobre
muzycznie oraz te, które niestety wypadły całkowicie źle, stąd moje zagubienie.
Całość pomyślana została jako spójna forma, jednak jak dla mnie tworzy
labirynt, z którego przy pierwszej próbie można się
nie wydostać, a momentami chyba sam Rogucki się w nim gubi.
Jeżeli chodzi o treść, to płyta miała w
zamyśle przedstawiać historię chłopca z pokolenia JP2, który pragnął dokonać
wielkich czynów, niestety nie udało mu się tego osiągnąć i jest teraz
niespełnioną osobą pracującą gdzieś na emigracji. Jak podkreśla artysta,
ze swym przekazem chciał trafić do różnych grup wiekowych.
No i tutaj zaczynają się schody, bo jak
zrozumieć taką historię komuś, kto reprezentuje już inne pokolenie? Nie jestem
w stanie zrozumieć płyty w pełni - tworzy ona mały konflikt pokoleniowy,
ponieważ głębi historii nie dostrzegłem, a w dodatku teksty Roguckiego znane są
ze swojej niedosłowności oraz abstrakcji, dlatego cała płyta nie jest łatwa w
odbiorze, natomiast są momenty na płycie , które można uznać, za
naprawdę dobry liryk.
Na pewno nietrafionym połączeniem jest
mieszanie tekstów w języku angielskim z tekstami polskojęzycznymi. Niewiele to
wnosi do interpretacji utworów, utrudnia za to ich odbiór, ponieważ nie każdy
musi na tyle swobodnie operować językiem obcym, by właściwie zrozumieć całość
tekstu.
Rzecz jasna płyta oferuje nam kilka
dobrych smaczków, zarówno pod względem muzyki, jak i tekstów. Na pewno jej
ogromnym plusem jest ujęcie muzyki jako twórczości z przekazem oraz próba
ukazania jej wrażliwości
Osobiście nie dostrzegłem spójności
historii, która tylko lekko rysowała się w mojej wyobraźni, a same piosenki
zostały za bardzo przyprawione co spowodowało chaos. Dodatkowo łączenie języka
obcego z naszym ojczystym powoduje, że płyta staje się mniej zrozumiana.
Moja ocena jest bardzo surowa tj. 4/10.
Pomysł był świetny, niestety wyszedł cierpki zakalec, który w połowie jest do
zjedzenia, natomiast reszta nie. Lubię twórczość Roguckiego szanuję go
bardzo, jako muzyka oraz jego pomysł, lecz myślę, że wydał on na świat o wiele
lepsze rzeczy, niż ''J.P. Śliwa''.
Recenzja,
Przemek Ustymowicz
Korekta,
Mariola Rokicka
link do płyty za darmo :https://play.spotify.com/album/6LHmCOfejQEOoXpFztfHL2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz