Odkrycia
możemy podzielić na te małe i na te większe oraz na te bardziej lub mniej
znaczące. Moje odkrycie nie jest czymś wielkim, ale na pewno jest czymś
znaczącym, jeżeli spojrzeć na to oczami fana muzyki. Mianowicie moje małe, lecz
bardzo ważne odkrycie to zespół Semantyka, który pochodzi z Łodzi. Ostatnimi
czasy wydał on album, który bardziej przypomina EP-kę – sam do końca nie wiem...
Jest to dziełko, na które natknąłem się zupełnie przypadkiem – i bardzo dobrze,
bo gdyby nie przypadek, możliwe, że nigdy o istnieniu Semantyki bym się nie
dowiedział.
Na
pierwszy ogień leci okładka, która prezentuje się nadzwyczaj skromnie.
Minimalizm, spokój i harmonia są w zasadzie walorami tej okładki, według mnie
całkiem udanej i pasującej do zgromadzonego na płycie materiału muzycznego.
Czasem lepiej odstąpić od przesady, jedynie lekko zarysowując to, z czym za
moment będziemy mieć do czynienia. Naprawdę korzystniej dostać zagadkę z
wierzchu i rozwiązać ją po zajrzeniu do środka niż od razu otrzymać gotowe
rozwiązanie.
Szybkim
krokiem przejdę teraz do muzyki, którą śmiało można określić jako głośną ciszę. I właśnie owo określenie łączy
wiele aspektów płyty: sam zespół, muzykę, okładkę etc.
W
przypadku recenzowanej przeze mnie płyty muzyka jest głośną ciszą, która nie ma
jednak nic wspólnego z hałasem, i to z tego krążka pan Piotr Rogucki powinien
zaczerpnąć sposób obchodzenia się z elektronicznym brzmieniem. Po pierwsze nie
spotkamy tutaj natłoku fonii, wyzwalającego mało przyjemne uczucie zagubienia i
chaosu. Tym samym łatwo przeniknąć do sedna muzyki. Brzmienia nie trzaskają do
drzwi, a zaledwie lekko w nie pukają. Po drugie muzyka gitarowa świetnie łączy
się z nowoczesnością, wszystko z kolei podkreśla wyrazista linia basowa.
Motywy wykorzystane w utworach tworzą niezwykły, emocjonujący klimat, w którym mam ochotę pozostać jak najdłużej, zagłębiając się w kolejne rejony dźwięków. Co ciekawe, podczas pierwszego odsłuchania krążka muzyka wydawała mi się dość monotonna, jednak z każdym kolejnym odtworzeniem płyty odbierałem ją nieco inaczej i wyczuwałem całkiem inne smaki.
Mógłbym
porównać ją tutaj do whisky, która z każdym łykiem zapewnia nam zupełnie inne
odczucia. Niemniej jeżeli spróbujemy jej nie w porę lub za szybko, bez
odpowiedniego delektowania się nią, możemy spotkać się z rozczarowaniem, a
wtedy odstawimy ten trunek, nie dając mu już drugiej szansy. Podobnie jest z
tym krążkiem: każdemu radzę posmakować go przynajmniej dwa razy, aby muzyka
mogła wywołać w nim różne odczucia i emocje.
Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, dostrzegam duże podobieństwo
z zespołem The xx, który osobiście uwielbiam – według mnie tak właśnie jak u
nich powinny brzmieć instrumenty połączone z elektroniką. Udaje się to osiągnąć
również Semantyce, która świetnie łączy ze sobą dwa światy muzyczne, bez
fundowania nam przy tym zbędnego wrzasku oraz zgubnego galimatiasu
Wokalistką
zespołu jest pani Alicja Migda, dysponująca głosem, który okazał się dla mnie
niemałym zaskoczeniem za sprawą jego niskiego brzmienia – spowodowało ono, że
gdyby nie słowa, z których wynikało, iż chodzi o kobietę, byłbym
przeświadczony, że piosenki wykonuje mężczyzna.
I na
tym kończą się superlatywy. Teraz niestety będzie pod górkę. Wokalistka według
mnie za mało raczy nas śpiewem, rezygnując z niego na rzecz recytowania. W
efekcie otrzymujemy coś na wzór poezji śpiewanej. Linie melodyczne są jak na
moje ucho zbyt do siebie podobne, prawie identyczne. Ma to w sobie pewien urok,
który niekoniecznie wychwycą wszyscy słuchacze. Co prawda jednolitość ta czyni
z poszczególnych historii jedną wspólną opowieść prezentowaną w kilku
odmiennych sceneriach, jednak na ogół jest to minus, ponieważ monotonna melodia
może znużyć.
Minusem
jest też stonowanie wokalu, skutkiem czego ani mnie on nie uniósł, ani nie zdołał
pogłębić przeżywanych doznań. Czyżby był to celowy zabieg związany z wciąż
powracającym na płycie wrażeniem ciszy? A może tylko wynik zwyczajnego braku
„wyrobienia muzycznego”, bo jak wiemy, zespół jest bardzo młodym tworem.
Co do tekstów, w większości są naprawdę mocno liryczne.
Da się to wychwycić przy drugim czy trzecim odsłuchaniu, gdyż tak samo jak przy
muzyce, tak i przy słowach potrzeba czasu, aby w utworach na pozór schematycznych
odnaleźć niepowtarzalne subtelności
Podsumowując:
mimo drobnych niedociągnięć jest to album, który zapada w pamięć. Kiedy się go
słucha, chce się jeszcze więcej i więcej. Niestety zostaliśmy uraczeni tylko
sześcioma utworami, ale i one smakują wybornie. Pozornie kolejny z wielu mało
wyrazistych krążków, skrywa on jednak wiele nietypowych rozwiązań, czym
przykuwa uwagę. Nie ma tu natłoku, w którym poruszalibyśmy się jak po śnieżnych
zaspach. Przeciwnie: otrzymujemy coś świeżego i lekkiego, gdzie połączenie
nowoczesności z gitarami daje wspaniałe brzmienie.
Z
czystym serduchem daję płycie 7/10. To na dobry początek przede wszystkim za odejście
od schematu, celne połączenie elektroniki z gitarami oraz brzmieniowe
wyciszenie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś usłyszę o Semantyce.
Recenzja,
Przemek Ustymowicz
Korekta,
Mariola Rokicka
link do płyty za darmo: https://play.spotify.com/album/3iEfqPJToCBF7CfZqgYpr2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz