Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 11 października 2015

Mjut - 9 [recenzja]

Wracamy znowu do poprzedniego miesiąca, a dokładnie do płyty zespołu Mjut, który po pięciu latach raduje nas albumem pt. ''9''. Z braku czasu oraz lekkiej nieuwagi, nie miałem okazji przesłuchać płyty w dniu jej premiery, ale wszystko już zostało nadrobione. Panowie artyści kazali długo czekać, aby znowu można było usłyszeć ich w akcji, jednak wracają znowu na półki.




O okładce płyty powiem niewiele, ponieważ nie jest najlepszą okładką, ani najsłabszą jaką kiedykolwiek widziałem. Moje odczucia są inne i widziałbym ją zupełnie inaczej, lecz tak jak powiedziałem, nie jest źle i może znajdą się kolekcjonerzy, którzy będą cieszyć się jej widokiem.

 Ostatnia płyta oraz piosenki Mjut przyzwyczaiły mnie do niepowtarzalnego klimatu muzycznego, który wywołuje na moim ciele ciarki - wyrazistej linii basowej, świetnych motywów oraz melodii, a skończywszy na barwie głosu Patryka Kienasta, który jest delikatny, lecz kiedy trzeba naprawdę daje czadu.


Energia szczególnie jest odczuwalna właśnie na tym albumie, który jest nieco bardziej energiczny od swojego poprzednika. Dziewiątka nie zawiodła mnie wcale pod względem muzycznym jest to czego oczekiwałem. Słuchając piosenki ''Tyle, ile Chcę'', która została wydana długi czas przed premierą płyty, czułem zapowiedź czegoś naprawdę świetnego.




''9'', jest to połączenie naprawdę świetnych motywów gitarowych z lekką i klimatyczną elektroniką, która nadaję świetnego nowoczesnego brzmienia piosenką, które osobiście bardzo lubię . Wyrazisty bas oraz świetne wstawki drugiej gitary, powodują że słuchając płyty wyłączyłem się całkiem i przeniosłem się do muzycznego świata Panów z Trójmiasta.

Najlepszym jest to że album nie jest monotonny. Płyta zaczyna się mocno, wyraziście i brudno utworem ''Nietoperz Mówi Nie'', który zalatuje na kilometr Spiętym i Lao Che, inne utwory zaś brzmią typowo alternatywnie np. ''Tyle, ile Chcę'', który jest na pewno hitem tej płyty. Natomiast utwór ''Zły Los'' to już zupełnie inna bajka - ciekawe eksperymentowanie z dźwiękami daje nam naprawdę piosenkę, nad którą warto przystać na dłużej.

Teksty Mjut zawsze były oryginalne, dość trudne w odbiorze i nie każdemu na pewno mogły się spodobać. Podobnie jest na tej płycie, która jest bardziej optymistyczna, momentami można odczuć dość dosłowne oraz proste w przekazie słowa, jednak teksty są utrzymane na poziomie oraz w stylu Mjut, który osobiście uwielbiam.

Minusem natomiast jest ilość piosenek na płycie, która pozostawia po sobie niedosyt. Według mnie jak na tak długi okres czekania, artyście mogli uraczyć nas dwiema, bądź trzema piosenkami więcej. Natomiast liczy się jakość, a nie ilość i czasami lepiej pójść spać z niedosytem, niż przesycić się i nie powrócić więcej do tej samej restauracji.


Po pięciu latach czekania jestem bardzo zadowolony z płyty . Mjut kazał czekać, ale wydał krążek, który jest naprawdę dobrą alternatywą. Łączenie gitary z dźwiękami elektronicznymi wyszło zespołowi, jak najbardziej na plus. Teksty to niezła liryka, która nie każdemu musi się spodobać, lecz mi odpowiada głównie w całości.
Moja ocena to 8/10. Osobiście jestem fanem zespołu, oczekuję koncertu grupy i mam nadzieję, że na następny album nie będziemy musieli czekać kolejnych pięciu lat.



Recenzja,
Przemek Ustymowicz


link do płyty za darmo: https://play.spotify.com/artist/1wUHBeEqTjk4NEi2KacDih

komentarze

Moja lista blogów