„Spałam, gdy się kończył świat’”...
Oj, dreszcz jest i będzie przez długi czas. Z powodu mojej długiej absencji
teraz nadrabiam swoje zaległości. W oczekiwaniu na nową płytę Comy z czeluści
mojego umysłu wygrzebałem wiadomość, że Hey wydał nową płytę. Od razu zabrałem
się do słuchania. Niektórzy mówią, że o Hey już nie warto łamać pióra, bo
wiadomo, co trzeba napisać. Ja jednak zdecydowałem się ująć „Błysk” w kilka
błyskotliwych, a może nie słów.
Co do okładki, to dostrzegam
ostatnio, że artyści wybierają całkowity minimalizm przy tworzeniu swoich
okładek. Okładka nowego krążka Hey doskonale wpisuje się w ten trend: zwykła
okładka z jakimś napisem – tak w skrócie można ją opisać. Prezentuje słaby
poziom? Niekoniecznie. Na pewno nie przyciąga, raczej kłuje w oczy swoim
jaskrawym kolorem – w końcu błysk to błysk, i być może o to tu chodzi. Pomysł
pewnie i ciekawy, ale do mnie nie trafia. Może rację mają ci, którzy mówią, że
nieważne to, co jest z zewnątrz, liczy się wnętrze, dlatego przejdźmy do ‘’duszy’’
płyty.
Przed Panią Katarzyną Nosowską
chylę czoła. Jest to postać wyjątkowa, której nie da się nie znać. Dlatego
każdy nowy album grupy Hey jest dla mnie czymś wyjątkowym, a kiedy usłyszałem,
że Hey ma powrócić do gitarowego grania, moje oczy zapaliły się niczym
świeczki. Jednak tylko głupiec mógłby myśleć, że nowa płyta sięgnie do korzeni
i znowu z naszych głośników będą leciały dźwięki grunge’a.
Płyta otwiera się piosenką „Szum”,
która jak żadna inna kojarzy mi się z samą wokalistką. Jest mocny klimat –
pesymistyczny i budzący niepokój, wywoływany melodeklamacją Katarzyny
Nosowskiej. Do tego z ogromnym ładunkiem emocji. Po prostu cudo!
Nosowska nie skłamała w
zapowiedziach, gdyż rzeczywiście mamy tutaj dużo gitarowego grania – przykładem
tego mogą być „Szum” czy „Prędko, prędzej”. Szczególnie w tym drugim utworze robi
wrażenie dobry riff oraz wyrazista solówka, bardzo przypominająca stary Hey. Przygotowując
płytę, zespół postawił na rytmikę, dlatego punktem szczególnym jest tutaj
sekcja rytmiczna. Przewodzą wyraźny bas,
idący w kierunku groove’u, oraz perkusja. Nie brak też hipnotyzujących melodii
gitarowych i klawiszowych dźwięków, a co ważne, harmonii nadaje wyrazista elektronika,
która nie burzy jednak spójności utworów ani nie przeszkadza innym
instrumentom.
Utwory są różnorodne: w jednych
smaczkiem jest to, w innych tamto. Za jedną z lepszych piosenek uważam utwór
„Cud” – bardzo łagodny, kojący, przywołujący baśniową nastrojowość. Podobnie
otwierająca krążek piosenka „Błysk’’ tworzy niepowtarzalną atmosferę –
słuchając jej, czułem się, jakbym szedł sam przez ciemny las, wkoło wszystko
powoli się burzyło, a w uszach dzwonił tylko głos Nosowskiej. W kawałku
„Prędko, prędzej” urzekły mnie powrót do stylu zespołu i wybitna solówka, w
„Hej, hej, hej” – końcówka, gdzie pobrzmiewa wiele głosów ze szczyptą
elektroniki. Za to daniem głównym dla każdego fana elektroniki i sprytnych
innowacyjnych rozwiązań jest „I tak w kółko’”, piosenka aż kipiąca elektroniką
i lekko psychodelicznymi rozwiązaniami. Szczerze powiedziawszy, przydałoby się
więcej takich utworów – elektronicznych z mroczną, budzącą napięcie
melodeklamacją Nosowskiej, bo już zdążyłem się otworzyć na nowe alternatywno-rockowe
brzmienie Hey.
A sama linia wokalna? Nosowska
dużo kombinuje, ale jej wolno. Z pewnością nie nudzi słuchaczy. Raz mocno
wykorzystuje chrypę, innym razem śpiewa niezwykle delikatnie. Czasem mogłoby
się wydawać, że za dużo tu kombinacji, ale jest coś w jej głosie, co porywa. Bywa
w utworach innych grup, że wokal jest tłem dla melodii, tutaj nie ma miejsca na
takie zabiegi. Piosenkarka przewodzi swoim głosem, znacząco nadaje brzmienia,
wypełnia muzykę. Efekt? To wydanie Nosowskiej z „Błysku” z dotychczasowych
odsłon podoba mi się najbardziej.
Jeżeli zna się dorobek Katarzyny
Nosowskiej, wiadomym jest, że liryka jej utworów jest specyficzna. W tekstach z
najnowszego albumu porusza wiele
kwestii, z tym że dominują teksty osobiste. Taką anegdotą może być tekst utworu
„Ku Słońcu”, nawiązujący do historii jej matki, którą od niej usłyszała. To
historia o panu, który zaczepił matkę artystki na ulicy Ku Słońcu w Szczecinie,
pytając o jej sąsiada(Chyba tak to było!). Teraz ona kończy tę historię,
opowiadając o Panu ciemnej karnacji – sir Alfonzo Moralezie, który przybył do
Polski w poszukiwaniu lepszego życia. W utworach z krążka dużo również nawiązań
do natury, ciekawych porównań i opisów. Najbardziej lirycznymi utworami są „Cud”
i „Błysk”. Teksty nie są łatwe w odbiorze, chociaż w moim odczuciu łatwiejsze i
lżejsze od tych z poprzednich albumów. Praktycznie każdy z utworów wywołał we
mnie jakieś przeżycie. Wyjątkiem jest piosenka „Historie” – dużo słabsza na tle
pozostałych .
Bez wątpienia krążek „Błysk”
pokazał, że zespół Hej, już kultowy na polskiej scenie, nadal potrafi
proponować świeże dźwięki, bawić się
formą, poruszać odbiorcę tekstem i melodią, słowem: czerpać z muzyki to, co
najlepsze. W efekcie utwory, które składają się na krążek, wywołują wiele
ciepła, ale kiedy trzeba, pobudzają nas zimnym powiewem. Świetnie przenoszą w
inną rzeczywistość, a przecież w sztuce o to chodzi.
Jako że nie ma rzeczy doskonałych
i zawsze można się do czegoś przyczepić (głównie okładka i „Historie”...), ja z
czystym sumieniem płycie „Błysk” w skali 0-10 daję ocenę 9, i to nie za
sprawą samej wokalistki czy ze względu na
dorobek i doświadczenie zespołu. Dobra robota to dobra robota! Zwłaszcza że od
uznanych formacji zawsze oczekuje się wysokiego poziomu. Tu z pewnością został
on utrzymany. Życzę z całego serca przynajmniej jeszcze jednej płyty tak dobrej
jak ta, wielu koncertów i tego, że pewnego dnia znajdę się w tłumie podziwiającym
Panią Nosowską. Powodzenia!
Recenzja: Przemek Ustymowicz
Korekta: Mariola Rokicka
Link do płyty na spotifyhttps: //play.spotify.com/album/5lmufalwSoEM9DQcDuVGet