Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

wtorek, 20 września 2016

Akurat - Nowy Lepszy Świat [recenzja albumu]

Po czterech latach od wydania ostatniej płyty zespół Akurat powraca do nas z nowym albumem, tworzonym w Red House Studio. W  czasie tej przerwy  dużo  się działo: Piotr Wróbel brał udział w solowym projekcie, natomiast Wojtek Żółty z kapelą The Polish wydali wspólny album. Czy te muzyczne eskapady znalazły swój wydźwięk na płycie? Odpowiedź na to pytanie uzyskać można za każdym razem, gdy włącza się krążek, ponieważ bielszczanie przygotowali dla nas coś zupełnie innego, do czego „fan,fan,fan...” nie jest przyzwyczajony. Czy płyta okażę się nowym, lepszym muzycznym światem, czy też nie? Czy miłość będzie, czy nie będzie miłości?

Standardowo zacznę od okładki płyty, która zrobiona została starannie i z profesjonalnym rozmachem, a wykorzystano do niej wycinek ujęcia z teledysku singla „Nowy Lepszy Świat’’. Każdy „łasuch” płytowy będzie zadowolony z niestandardowego podejścia grafika i choć zaprezentowana wizja świata równie dobrze może zachwycać, jak i przerażać, okładka niewątpliwie odbiorcę zachwyci.
               

  Wielkie bum wokół Akurat zrobiło się po zaprezentowaniu singla promującego płytę. Singiel, zatytułowany tak samo jak płyta: „Nowy Lepszy Świat’’, przykuł uwagę ludzi nowością brzmienia. Ja jednak, przyzwyczajony do prostego gitarowego grania, nastawiony byłem sceptycznie, bo innowacyjne rozwiązania muzyczne nie pasowały mi do tego zespołu, który znam już od dawna. Przełomowy dla mnie okazał się singiel „Miłość’’ . Po odsłuchaniu tej piosenki nie byłem w stanie przestać włączać jej na nowo. Cały chodziłem w emocjach.
Pomyślałem wtedy, że może to zapowiedź ważnego wydarzenia muzycznego. Nie pozostało mi jednak nic innego jak cierpliwie poczekać do wydania albumu. Ukazał się on 9 września.
Co o samym albumie? Są w nim lepsze i gorsze momenty. Zrażą się na pewno te osoby, które stronią od unowocześniania brzmienia, elektroniki i innych tego typu rozwiązań.  Co prawda chwilami trochę przesadzono z wykorzystaniem elektroniki, jednak w połączeniu z resztą instrumentów broni się ona sama, a nawet dodaje smaczków, zwłaszcza gdy razem z sekcją dętą tworzy spójną, oryginalną całość.


Myślę, że najmocniejszą stroną muzyczną płyty jest właśnie sekcja dęta. Perfekcyjnie łączy elektroniczne motywy, tworząc klimat muzyki reggae. A że nie brakuje przy tym dobrej linii gitarowej oraz wyraźnego basu i rytmów perkusji, momentami słucha się tego bardzo przyjemnie.
No i oczywiście całość domyka głos Piotra Wróbla: delikatny i melancholijny, świetnie balansujący między dźwiękami. Z pewnością może utkwić w pamięci na długo, tak jak stało się w moim przypadku po solowym projekcie wokalisty.

Oddzielnie chciałbym odnieść się do utworu ‘’Miłość”, który ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Nie zaskakuje nas liryką na miarę wybitnych poetów, ale przekazuje prawdziwe i bardzo aktualne treści w delikatnym wydaniu. Kolejny raz okazuje się, że liryzm i prostota potrafią wyjątkowo poruszyć odbiorcę. Dużo ‘’miłości’’ znajduje się też w muzyce. Utwór jest subtelny, melancholijny, a na końcu wybucha, tak jak miłość. Coś pięknego!
Innymi utworami zasługującymi według mnie na wyróżnienie są „Klin” oraz „Butelki i Kamienie”

Zwłaszcza ten drugi utrzymany jest w klimatach gitarowej muzyki, które lubię.
Teksty może nie zachwycą zagorzałych miłośników poezji, gdyż brak tutaj skomplikowanych metafor, do rozszyfrowania których potrzebne wielogodzinne rozmyślania. Prezentują jednak dobry poziom i dotyczą problemów współczesnego człowieka. Mnie szczególnie ujęło przesłanie utworu „Miłość”, o czym już wcześniej wspominałem.  Drugim takim tekstem, na który trzeba zwrócić uwagę,  jest „Klin”. Wydaje się on osobistym tekstem Pana Piotra, który nadaje nam bardzo przejrzysty przekaz. Teksty są bardzo różnorodne, zatem każdy znajdzie w nich coś własnego. 

Niestety są tu też utwory przeciętne, np. „Sędzia” czy „Lato Festiwalowe”, które szczególnie nie przypadły do mojego gustu.


Podsumowując: albumowi należy się ogromny plus za wyrazistą sekcję dętą i nietuzinkowy głos Pana Piotra. Co do oceny, to trudno mi ją wystawić. Z jednej strony otrzymujemy dużo nowości i niespodzianek, nie zawsze jednak celnych i dopasowanych. Z drugiej strony dużo tu dobrych tekstów, obok kilku nieudanych – tzw. „zapchajdziur”.
Ostatecznie decyduję się na 6 z mocnym plusem. Myślę, że brzmienie albumu jest nowością, także dla muzyków, i musi jeszcze minąć trochę czasu, aby czuło się w tym lekkość.
Czekam na kolejny album, licząc, że pojawi się on w krótszym odstępie czasu. Życzę zespołowi powodzenia oraz udanego promowania albumu na koncertach. Mam nadzieję, że kiedyś gdzieś się spotkamy.


Recenzja - Przemek Ustymowicz
Korekta - Mariola Rokicka
Link do płyty na spotify: https://play.spotify.com/album/3rgQIHIzxAMHvSaL9gF8p1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów