Po
czterech latach od wydania ostatniej płyty zespół Akurat powraca do nas z nowym
albumem, tworzonym w Red House Studio. W czasie tej przerwy dużo
się działo: Piotr Wróbel brał udział w solowym projekcie, natomiast
Wojtek Żółty z kapelą The Polish wydali wspólny album. Czy te muzyczne eskapady
znalazły swój wydźwięk na płycie? Odpowiedź na to pytanie uzyskać można za każdym
razem, gdy włącza się krążek, ponieważ bielszczanie przygotowali dla nas coś
zupełnie innego, do czego „fan,fan,fan...” nie jest przyzwyczajony. Czy płyta okażę
się nowym, lepszym muzycznym światem, czy też nie? Czy miłość będzie, czy nie
będzie miłości?
Standardowo
zacznę od okładki płyty, która zrobiona została starannie i z profesjonalnym rozmachem,
a wykorzystano do niej wycinek ujęcia z teledysku singla „Nowy Lepszy Świat’’. Każdy
„łasuch” płytowy będzie zadowolony z niestandardowego podejścia grafika i choć
zaprezentowana wizja świata równie dobrze może zachwycać, jak i przerażać, okładka
niewątpliwie odbiorcę zachwyci.
Wielkie
bum wokół Akurat zrobiło się po zaprezentowaniu singla promującego płytę.
Singiel, zatytułowany tak samo jak płyta: „Nowy Lepszy Świat’’, przykuł uwagę
ludzi nowością brzmienia. Ja jednak, przyzwyczajony do prostego gitarowego grania,
nastawiony byłem sceptycznie, bo innowacyjne rozwiązania muzyczne nie pasowały
mi do tego zespołu, który znam już od dawna. Przełomowy dla mnie okazał się
singiel „Miłość’’ . Po odsłuchaniu tej piosenki nie byłem w stanie przestać
włączać jej na nowo. Cały chodziłem w emocjach.
Pomyślałem wtedy, że może to
zapowiedź ważnego wydarzenia muzycznego. Nie pozostało mi jednak nic innego jak
cierpliwie poczekać do wydania albumu. Ukazał się on 9 września.
Co o samym albumie? Są w nim lepsze
i gorsze momenty. Zrażą się na pewno te osoby, które stronią od unowocześniania
brzmienia, elektroniki i innych tego typu rozwiązań. Co prawda chwilami trochę przesadzono z
wykorzystaniem elektroniki, jednak w połączeniu z resztą instrumentów broni się
ona sama, a nawet dodaje smaczków, zwłaszcza gdy razem z sekcją dętą tworzy spójną,
oryginalną całość.
Myślę, że najmocniejszą stroną
muzyczną płyty jest właśnie sekcja dęta. Perfekcyjnie łączy elektroniczne
motywy, tworząc klimat muzyki reggae. A że nie brakuje przy tym dobrej linii
gitarowej oraz wyraźnego basu i rytmów perkusji, momentami słucha się tego
bardzo przyjemnie.
No i oczywiście całość domyka głos
Piotra Wróbla: delikatny i melancholijny, świetnie balansujący między
dźwiękami. Z pewnością może utkwić w pamięci na długo, tak jak stało się w moim
przypadku po solowym projekcie wokalisty.
Oddzielnie chciałbym odnieść się
do utworu ‘’Miłość”, który ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Nie zaskakuje nas
liryką na miarę wybitnych poetów, ale przekazuje prawdziwe i bardzo aktualne
treści w delikatnym wydaniu. Kolejny raz okazuje się, że liryzm i prostota
potrafią wyjątkowo poruszyć odbiorcę. Dużo ‘’miłości’’ znajduje się też w
muzyce. Utwór jest subtelny, melancholijny, a na końcu wybucha, tak jak miłość.
Coś pięknego!
Innymi utworami zasługującymi
według mnie na wyróżnienie są „Klin” oraz „Butelki i Kamienie”.
Zwłaszcza ten
drugi utrzymany jest w klimatach gitarowej muzyki, które lubię.
Teksty może nie zachwycą
zagorzałych miłośników poezji, gdyż brak tutaj skomplikowanych metafor, do
rozszyfrowania których potrzebne wielogodzinne rozmyślania. Prezentują jednak
dobry poziom i dotyczą problemów współczesnego człowieka. Mnie szczególnie ujęło
przesłanie utworu „Miłość”, o czym już wcześniej wspominałem. Drugim takim tekstem, na który trzeba zwrócić
uwagę, jest „Klin”. Wydaje się on osobistym
tekstem Pana Piotra, który nadaje nam bardzo przejrzysty przekaz. Teksty są
bardzo różnorodne, zatem każdy znajdzie w nich coś własnego.
Niestety są tu też
utwory przeciętne, np. „Sędzia” czy „Lato Festiwalowe”, które szczególnie nie
przypadły do mojego gustu.
Podsumowując: albumowi należy się
ogromny plus za wyrazistą sekcję dętą i nietuzinkowy głos Pana Piotra. Co do
oceny, to trudno mi ją wystawić. Z jednej strony otrzymujemy dużo nowości i
niespodzianek, nie zawsze jednak celnych i dopasowanych. Z drugiej strony dużo tu
dobrych tekstów, obok kilku nieudanych – tzw. „zapchajdziur”.
Ostatecznie decyduję się na 6 z
mocnym plusem. Myślę, że brzmienie albumu jest nowością, także dla muzyków, i
musi jeszcze minąć trochę czasu, aby czuło się w tym lekkość.
Czekam na kolejny album, licząc,
że pojawi się on w krótszym odstępie czasu. Życzę zespołowi powodzenia oraz
udanego promowania albumu na koncertach. Mam nadzieję, że kiedyś gdzieś się
spotkamy.
Recenzja - Przemek Ustymowicz
Korekta - Mariola Rokicka
Link do płyty na spotify: https://play.spotify.com/album/3rgQIHIzxAMHvSaL9gF8p1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz