Dwa lata, jeżeli chodzi o
wydawanie kolejnych płyt, to właściwie niedużo, jednak ja, słuchacz zachwycony
poprzednią płytą, nie mogłem się doczekać kolejnego krążka Tomasza Organka. Kiedy
utwór „Missisipi w Ogniu” wpłynął do sieci, już wiedziałem, że to, co
nadchodzi, będzie mocne i niezwykłe. Czy rzeczywiście po świetnym debiucie i
płycie „Głupi” Tomasz Organek nie zawiódł moich oczekiwań i nowy album,
zatytułowany „Czarna Madonna”, też mnie urzekł? Przekonajmy się!
Okładka płyty trafia do
moich ulubionych. Ciemne, zadrapane tło i umieszczony w centrum kwiat, który płonie,
a płomienie uwydatniają go wśród czerni. Czy ten kwiat nie wydaje się Wam znajomy?
Podobny widnieje na ciele wokalisty – ciekawe nawiązanie. Kiedy patrzę na tę okładkę w głowie układam sobie cały obraz, rzeczywistość, jaką buduje Organek na płycie. Mam kilka interpretacji tej okładki, bo przecież to ważne? Prawda? Okładka trafiona idealnie!
Album udowodnił, że jest
to kolejny duży krok w karierze Organka. Jest to płyta odważna i zdecydowana. I
dowodzi tego, iż Organek to nietuzinkowy, utalentowany artysta. Trudno
porównywać „Czarną Madonnę” z poprzednim albumem, bo niby dalej jest to ten sam
styl, jednak nie do końca. Na pewno jest energiczne, tak jak było poprzednio, jednak teraz ta energia jest bardziej skumulowana. Oprócz tego jest mocniej i dosadniej – w
dobry tego słowa znaczeniu. Utwory takie jak „HKDK” czy „Get It Right” sprawiają,
że mam ochotę rzucić wszystko i przez te parę minut wyszaleć się, zapominając o
wszystkich problemach.
Na płycie spotykamy się z
dużą ilością riffów, mocnych bębnów oraz, co najważniejsze, klawiszy, które
wykonują świetną robotę. Płytę otwiera utwór ‘’Introdukcja’’, rozkręcający się
z sekundy na sekundę. Jest niczym rozgrzewka przed dalszą częścią. Po nim
następuje „Rilke” z jednym z lepszych riffów, jakie ostatnio słyszałem. Przy
zwrotce lekko milknie, akordy grane są na raz, a towarzyszą im bębny.
Kapitalne! Organek wie, jak udanie balansować między ostrym riffem a
melancholią, której jest w sam raz. Rockowo-bluesowego klimatu nadają
wspominane przeze mnie klawisze. Ciekawe zagrywki i smaczki słyszymy zwłaszcza
w piosence „Ki Czort”, czyli kontynuacji historii z piosenki „Nazywam się
Organek”. Muzycznym majstersztykiem jest natomiast utwór „Czarna Madonna”. Budując
niepowtarzalny mroczny klimat, stanowi świetne zwieńczenie płyty. Mamy
wrażenie, że instrumenty wydają z siebie nie tylko dźwięki, ale także całą gamę
emocji, bo o to przecież chodzi w muzyce, aby wycisnąć każdy najmniejszy uśmiech i najmniejszą łzę. To na tej płycie czyni Organek. Wracając do ''Czarnej Madonny'', to myślę, że piosenka ta zagościła w moim sercu na długo, a może i na
zawsze. O głosie samego Organka chyba nie muszę wspominać. Jest to klasa sama w sobie, głos niepowtarzalny, zdecydowany i charyzmatyczny, z lekką chrypą. A na tej płycie Organek szaleje, jak tylko może, i to na najwyższym poziomie. Czuje się w jego głosie, podobnie jak w muzyce, rozmaite emocje, od gniewu po melancholię.
Teksty Organka mają w
sobie przeogromną magię. Jest w nich coś, co przyciąga, a potem całkowicie nas
pochłania. Teksty są niełatwe, dalekie od jakichś schematów czy powtórzeń, a zarazem
szybko wpadają w ucho. To głównie teksty osobiste, wspomnieniowe, a jak wiemy,
Organek miał dość pokrętną drogę, zanim znalazł się tutaj z dwiema płytami. Na
uwagę zasługuje m.in. „Wiosna”, utwór o upływie czasu i miłości, która po jakimś
czasie wygasa, choć staramy się wszystko naprawić. Szkoda tylko, że dwa teksty
są po angielsku. Trzeba jednak przyznać Organkowi, że potrafił zachować
proporcje: dwa teksty po angielsku, dwa numery instrumentalne, a reszta po
polsku. Nie chcę zagłębiać się bardziej w warstwę liryczną, bo nie o to tu chodzi. Te teksty mają coś w sobie, coś ma przekaz, chociaż wiem, że są osobiste, trafiają do nas niesamowicie. Myślę, że płyta nie należy do tych wesołych, jednak ciut optymizmu, każdy może się doszukać. Myślę, że Organek wyrzuca z siebie wiele za pomocą słów, a mnie to cieszy, ponieważ mogę przemyśleć razem z nim wiele kwestii. Interpretacje pozostawiam wam!
Recenzję zakończę w takim
stylu, w jakim Organek zakończył swój krążek: „Czarna Madonna” uzyskuje ode
mnie ocenę 9/10! Za nowe wydanie stylu znanego nam z poprzedniej płyty. Za świetne
i soczyste riffy oraz przemyślane, właściwe zbalansowanie muzyki. Za teksty,
czasem bardziej liryczne, czasem życiowo dosadne. Nawet za to, że płyta
pozostawia niedosyt i znów z wielką niecierpliwością przyjdzie mi czekać na
kolejny krążek artysty. Życzę powodzenia całemu zespołowi, bo płyta jest przecież
zasługą nie tylko samego Organka. Udanych koncertów, wielu pięknych chwil, a
przede wszystkim następnych piosenek!
Recenzja - Przemek Ustymowicz
Korekta - Mariola Rokicka
Zachęcam do zbiórki, która przeznaczona jest na dalszy rozwój bloga: https://pomagam.pl/xx9pbm26
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz