Fonetyka, jak wszyscy
wiemy, a może i nie, to jeden z działów lingwistyki, który zajmuje się
dźwiękami ludzkiej mowy. A oprócz tego Fonetyka to zespół, który podjął się nie
lada wyzwania. Otóż mój imiennik wraz z zespołem uczynili materiałem twórczym
na swoją nową płytę wiersze wybitnej osobowości, jaką był Grzegorz Ciechowski.
Wcześniej zajmowali się tekstami Andrzeja Bursy i Rafała Wojaczka, artystów
równie jak Ciechowski wyjątkowych i kontrowersyjnych. Co udało się stworzyć
Fonetyce? Sprawdźmy to!
Okładka jest prawdziwą
gratką dla kolekcjonerów i innych osób, które uwielbiają sztukę. Zwariowany
miszmasz, gdzie pierwszą rolę gra natura: noc, księżyc, dokoła czerwone maki,
węże, grzyb, a na środku piękne ćmy. Słowem: piękna oprawa. Od płyty Julii
Marcell pt. „Proxy” nie widziałem ładniejszej okładki. Buduje ona klimat, który
towarzyszyć będzie całej płycie. Cudo, cudo!
Dzisiaj może zacznę od
warstwy tekstowej. Jak wiemy, Ciechowski, znany chyba najbardziej z zespołu
Republika, no i z Obywatela G.C., pozostawił po sobie niezapomniane teksty. Choć
nie pamiętam czasów, w których tworzył, zdarzało mi się zasłuchiwać w jego
kawałkach z ogromną namiętnością. Podziwiałem go za to, że potrafił ironicznie
ukazywać rzeczywistość i bawić się słowem, ucząc jednocześnie pokory. Kiedy
słuchałem słów piosenki „Nie pytaj o Polskę”, przeżywałem autentyczne
wzruszenie, „Że nie ma dla mnie innych miejsc”. Wiedziałem zatem, ile trudu
wymaga „ubranie” poezji w muzykę, szczególnie gdy są to teksty Ciechowskiego – polskiej
ikony muzyki rockowej.
Przemek Wałczuk bardzo dobrze wywiązał się z tego
zadania. Czasem może słowa tracą rytm i melodyczność, jednak jest to mało
słyszalne, zresztą od absolutnej regularności istotniejsze jest wrażenie
niewymuszoności. Tematy są różnorodne. Płyta zaczyna się od piosenki pt. „To
nie ja”. Ciechowski zawsze powtarzał, że kiedy pisze wiersze, ogarnia go jakaś
siła, która daje mu natchnienie – i to właśnie jest treścią tej piosenki. Oprócz
tekstów autotematycznych na płycie znajdziemy teksty z egzystencjalnymi
refleksjami („Kropla” ze słowami: „Podobno my też, kiedy umieramy, spadamy tak
w niebo. Zapominając, w końcu sobie stajemy się Bogiem”) czy kawałki o tematyce
religijnej -‘’Spowiedź’’ – tekstowo jest to w mojej ocenie jeden z
najciekawszych numerów na krążku.
Polecam też pochylić się nad utworem „Remote Control”.
To ciekawy tekst jakby przygotowany na różne nastroje odbiorców i otwierający tym samym różne drogi interpretacyjne. Każdy z nas może zobaczyć w nim coś innego. Oprócz tego niecodziennym smaczkiem jest to, że utwór śpiewa m.in. córka Ciechowskiego.
O ile tekstowo udało się Fonetyce
osiągnąć wysoki poziom, o tyle muzycznie brakuje najzwyczajniej większego kopa,
ostrości, która na pewno nie umniejszyłaby lirycznych wartości prezentowanych
piosenek.
Fonetyka, natomiast zadbała o ciekawy
klimat, dość psychodeliczny oraz dekadencki, tak aby muzyka wtapiała się w
teksty, eksponowała je i robiła bardziej za otoczkę, ciekawe tło niż za motyw
przewodni. Dlatego momentami wydaje się, że jest dość monotonnie pod względem
brzmień, jednak nie na tyle, aby znudzić się płytą po odsłuchaniu np. trzech
pozycji. Gitary są subtelne, raczej grane na raz, dopiero w refrenach słychać
mocniejsze dźwięki. Oprócz tego mamy dużo rozkładanych akordów i parę melodycznych,
jednak pozostających w smutnych klimatach, motywów. Do gitary nienachalnie
przygrywa bas, a do niego perkusja – można by powiedzieć, że nic specjalnego,
ale taką koncepcję mieli muzycy i to doceniam. Klimat muzyki jest ciekawy,
deszczowy, wieczorny. Mało tutaj pogodnych dźwięków. Jest to materiał bardziej
do przemyśleń niż do rozrywki.
Wydaje mi się, że gdyby do tych standardowych
elementów muzycznych dołożone zostały jakieś interesujące syntezatory, może nawet
syntetyczny bas, który nadałby wyraźnych rysów oraz harmonii, wszystko
nabrałoby ciekawszego wydźwięku. Materiał na pewno nie jest koncertowy, dlatego
nie wiem, jak będzie wyglądała promocja płyty, lecz myślę, że znajdą się
koneserzy takich klimatów z brakiem przesterów, szybkich i dźwięcznych solówek
oraz tempa, gdzie wszystko to zamienione zostało na delikatne, wyciszone,
smutne dźwięki.
Wokalnie – powiem krótko:
Przemek Wałczuk wypadł dość jednostajnie, jednak miał przed sobą niełatwe
zadanie. Sądzę, że czasem niepotrzebnie ucieka się do stylu Ciechowskiego i stara
się barwą trochę do niego upodobnić, ponieważ
jest to nie do odtworzenia.
Ocena moja nie będzie
najwyższa, bo album ten ode mnie do dziennika dostaje ocenę 6/10 punktów.
Jednak doceniam inicjatywę i podjęcie się trudnego zadania starcia nieco kurzu
z postaci uznanego artysty. Na pewno punkcik wskakuje za okładkę, która jest
przecudowna i nie mogę się na nią napatrzeć. Niestety ucieka troszkę punktów za
brzmieniową monotonię. Z mojej strony chcę jeszcze życzyć zespołowi dużo
ciekawych pomysłów, odgrzebywania więcej takich perełek i tworzenia z nich
dobrych numerów. Powodzenia!
Recenzja - Przemek Ustymowicz
Korekta - Mariola Rokicka
Link do albumu: https://play.spotify.com/album/6sW4E3NJTFVDWDIYQN2CVK
Zachęcam do wsparcia w zbiórce, przeznaczonej na rozwój bloga: https://pomagam.pl/xx9pbm26
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz